Squid Game. Dla niewtajemniczonych, serial południowokoreański, najnowszy krzyk mody. Na jego punkcie oszalał cały świat. W skrócie wygląda to tak, że zadłużeni po uszy Koreańczycy, dostają wizytówki od tajemniczego gościa i są zaproszeni do gry. A właściwie do sześciu gier. Są to tradycyjne, koreańskie gry dziecięce. Jedyna różnica jest taka, że ci, którzy przegrywają zostają zabici.
I oczywiście jest to asumpt do wielu trzymających w napięciu perypetii. Zwycięstwo w konkursie wiąże się z ogromną nagrodą finansową, która jest w stanie rozwiązać problemy każdego dłużnika. Aczkolwiek zwycięzca – a zwycięzca może być tylko jeden – to także osoba, która… no że tak powiem, wyjdzie z życiem.
Serial jest bardzo dobry i polecam serdecznie, aczkolwiek w tym miejscu warto podkreślić jedno: pomysł nie wziął się całkiem z dupy. Tzn. moje wyobrażenie na temat tych bogatszych państw azjatyckich, w tym Korei Południowej, było do tej pory takie, że oni tam sobie żyją w dobrobycie.